034 The missing piece of the puzzle

Zawsze byłam trochę ‚na zewnątrz’. Zawsze w jakiś sposób się odcinałam.

Jako małe dziecko zamiast wsuwać wszystko bezkrytycznie byłam niejadkiem ze swoimi ulubionymi, wyszukanymi potrawami. Nudziła mnie zabawa w dom i nie przepadałam za uczestnictwem w wyścigach. Kto pierwszy do huśtawki, kto pierwszy do samochodu… Mówiłam sobie, że cale nie chcę i nie potrzebuję pierwsza się huśtać ani zawsze siedzieć przy oknie od prawej strony.

https://i0.wp.com/www.mamaibeba.com/wp-content/uploads/2014/01/smanjen-apetit-c.jpg

W szkole uczestniczyłam w grach, ale nie nastawiałam się na wygraną mówiąc sobie, że wcale mi nie zależy i nie kłamałam. Nie szalałam, nie przekraczałam linii, nie sprawiałam kłopotów. Co dziwnie niepasujące do reszty: nigdy nie bałam się oficjalnie powiedzieć co myślę. Nie bałam się zabrać stanowiska, choć nie było najpopularniejsze. Dziwne, prawda? Bo reszta opisu pasuje do introwertyka.

https://i0.wp.com/www.rp.pl/storyimage/RP/20120815/KULTURA/308159908/AR/0/AR-308159908.jpg&MaxW=980&imageversion=MainTopic1

Nie bez trudu wciągu lat edukacji pokonywałam wiele wyzwań i przeciwności losu. Czasami było naprawdę ciężko. Zawsze jednak miałam jakąś formę samoobrony – potrafiłam oderwać się od pewnego rodzaju negatywnego myślenia, czymś je zagłuszyć aż do czasu kiedy złe myśli przestawały mnie atakować. W taki sposób nie martwiłam się, że w gimnazjum nie mam chłopaka, że w liceum nie mam chłopaka. Z czasem wypracowałam sobie teorię w myśl której żaden tak młodo zaczęty związek nie ma wysokiego prawdopodobieństwa na powodzenie (tj. życie długo i szczęśliwie dopóki śmierć nas nie rozłączy). Po części wiedziałam, że to ma sens, a po części dusiłam gdzieś w zarodku uczucie zazdrości. Z tłamszoną zazdrością za rączki trzymało się poczucie osamotnienia w tym wszystkim.

https://i0.wp.com/www.theherojournal.com/wp-content/uploads/2016/03/strong-woman-780x350.jpg

Ale takie sztuczki udają się tylko do czasu. Kiedyś ciemna strona chowająca się gdzieś w cieniu umysłu, jest już zbyt duża żeby się w nim zmieścić. Zaczyna być zbyt dostrzegalna i oszukiwanie się w takim momencie zakrawa o rozwijanie jakiejś choroby umysłowej. Pod koniec liceum zaczęłam się umawiać z chłopcem (bo ani facetem ani mężczyzną nigdy nie będzie się go dało nazwać), który był odzwierciedleniem tego jak bardzo byłam zdesperowana, żeby kogoś mieć. Wyobrażałam sobie wielkie, wieczne, niegasnące uczucie, a tymczasem z uporem maniaka wmawiałam sobie że to przeżywam. Jedna z najgłupszych rzeczy w moim życiu może być śmiało przypisana poczuciu osamotnienia, alienacji i samotności po prostu.

https://i0.wp.com/www.snopes.com/photos/natural/graphics/amelie1.jpg

W życiu zrobiłam jeszcze kilka głupot, którym siedząc w kącie przygrywała na skrzypcach alienacja. Gdzieś w mojej głowie, dawno temu powstało jakieś dziwne przeświadczenie, że powinnam robić wszystko odwrotnie. Jeśli wszystkie koleżanki w przedszkolu chcą Baby Born, ja chcę zapas mulin do plecenia bransoletek. Wszystkie koleżanki w podstawówce chcą pleść bransoletki, ja chcę mieć stary komputer, który nadaje się tylko do pisania w Wordzie, w swoim pokoju. Wszystkie koleżanki w liceum chcą się malować? Mnie troll z jedną brwią i toksycznym dotykiem powtarza, że najpiękniejsza jest kobieta naturalna (bez makijażu i w skromnym ubiorze). /Pomińmy fakt, że był chorobliwie zazdrosny bo jaka kobieta przy zdrowych zmysłach by się z nim umawiała. Powiem wam: żadna./

https://againstcurrentblog.files.wordpress.com/2016/11/aaa3a-840100_la_trolls_norway.jpg

Robienie wszystkiego na przekór? A może w poprzednim wcieleniu czytałam Senekę i wiedziałam na jakimś poziomie świadomości, że nie należy iść za tłumem w drodze do szczęścia. Jak już to należy zobaczyć co ten tłum wyrabia i robić coś odwrotnie. Takie hipsterstwo jako lifestyle. Seneka wymyślił hipsterów. I co Wy na to? xD

Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że obecnie nadal jestem odosobniona, nie jestem w żadnej grupie i nie przyklaskuję żadnemu liderowi. Szukam ‚przewodnika’ na swój własny rachunek. And I pay all the bills. Zresztą grupy przyjaciół zawsze wydawały mi się jakieś… trącące oszustwem.

https://i0.wp.com/www.liz-wachuka.com/sites/default/files/imagecache/Pages/friends.jpg

Dla mnie przyjaźń oznaczała po części wspieranie kogoś i stanie za kimś murem. Jakie jest prawdopodobieństwo, że wszystkie osoby z tej grupy prezentowałyby poglądy i wartości, które byłabym w stanie poprzeć w wysokim procencie? A co jeśli większość tych ludzi to Lemingi, których już nie mam siły dzierżyć? A jeśli będą gadać głupoty na tematy polityczne to mam siedzieć cicho czy się kłócić? Bardzo nie lubię kłótni, choć nie boję się powiedzieć co myślę. Problem w tym, że kiedy ktoś w grupie staje się niewygodny bo udowadnia komuś brak myślenia i logicznego rozumowania, to się go pozbywa. Czy chciałabym, żeby ktoś miał okazję się mnie pozbyć? Czy byłabym w stanie trzymać dziób na kłódkę i mówić ‚Każdy ma prawo do swoich poglądów’? Jakie to fałszywe… Zupełnie nie brzmi jak przyjaźń.

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRdsxOeqDyoEMCG0Xbr-X410YqQU9QS_09hHpJLIu7huCUz0Moa

I ostatnio dowiedziałam się co utrudnia mi życie w jakimś stopniu.

Nie jest to dysfunkcja.

Nie jest to choroba.

Nie jest to nic z gruntu złego.

Jest w dzisiejszych czasach nawet potrzebne.

Jestem Highly Sensitive Person. Osobą wysoko wrażliwą.

I to nic złego. Nawet czasem mi żal tych, którzy są w dolnym spektrum skali wrażliwości. Tyle ich omija… CDN.

https://i0.wp.com/www.artsfon.com/pic/201502/1680x1050/artsfon.com-54939.jpg

Dodaj komentarz